czy podoba ci się ten blog?

czwartek, 31 lipca 2014

początek roku cz.1

                                                             HERMIONA

Obudził mnie rano krzyk pani Weasley wołającej wszystkich na śniadanie. Jak co roku ja i moi przyjaciele przyjechaliśmy na wakacje do Nory.  Trudno się było nie obudzić, bo słońce przygrzewało prosto w moją twarz . Po ubraniu się zeszłam na śniadanie.
Dzień dobry.  -  Przywitałam się grzecznie.
Siemasz jak spałaś ? - Spytał mnie Fred, który przyjechał w odwiedziny do Nory.
Dobrze dzięki.  - I tak zakończyliśmy tę ''porywającą'' rozmowę. Fred jest dla mnie kimś bardzo ważnym. Spotykam się z nim od jakichś dwóch tygodni i chociaż bardzo się różnimy on potrafi zrozumieć mnie bez słów. Usiadłam przy stole obok Ginny, która widząc Harry'ego wchodzącego do jadalni zaczęła się czerwienić po czym schowała się pod stół. Jak zwykle,  pani Weasley przed wyjściem z domu  zaczęła dramatyzować i mówić, że nie zdążymy na pociąg, nie pójdziemy do Hogwartu, nie znajdziemy przez to pracy i tak dalej. I żeby było śmiesznie, rozpłakała się. Ginny zaczęła ją pocieszać i mówić, że Ron jej nie opuści, bo nie ułoży sobie życia i zostanie tu na zawsze. A ona rozpłakała się jeszcze bardziej. Myślę, że mówienie komuś o przymusowym spędzeniu z Ronem całego życia to nie najlepsze pocieszenie. Nie mogę doczekać się powrotu do Hogwartu, bo to miejsce jest dla mnie jak dom. Na peron dojechaliśmy autem z ministerstwa. Wszyscy chyba wiedzą co Ron i Harry zrobili z samochodem Weasleyów w drugiej klasie. Byliśmy tam o 10:55. Pani Weasley stwierdziła, że mało brakowało, a niezdążylibyśmy na pociąg. Mi i Harry'emu zrobiło się głupio, bo to my zaspaliśmy. Pani Weasley i tak zrzuciła winę na Rona twierdząc, że za wolno przygotowywał śniadanie. W pociągu ja i Ron musieliśmy pójść do przedziału prefektów.


                                                              DRACON

Dziś jak codzień wstałem rano, zjadłem śniadanie, a potem ojciec odwiózł mnie na peron. Tam spotkałem mojego przyjaciela Blaise'a Zabini. Na moje nieszczęście trochę dalej stała Ginny ze swoimi braćmi. Starałem się uniknąć jej spojrzenia. Ginny jest moją przyjaciółką od jakiegoś roku i jakimś cudem moi znajomi jeszcze się o tym nie dowiedzieli. Jeśli Gin teraz mnie zauważy Zabini i reszta dowiedzą się, że lubię kogoś, kto jest zdrajcą krwi. Myślę, że coś do niej czuję, ale nie mogę, bo spotykam się z Fleur. Jestem z nią od wczoraj, więc to mój najdłuższy związek. Kiedy Blaise poszedł do pociągu zająć miejsce ja podszedłem do Ginny. Obok stał jej zasrany brat, Ronald.
Cześć. - Wyglądała bardzo ładnie, ale nie mogłem jej tego powiedzieć, bo jeszcze pomyślała by sobie, że ma u mnie szanse. Oczywiście, że ma, ale nie może się o tym dowiedzieć.
Cześć Draco, co u ciebie? - Patrzyła na mnie przenikliwymi oczami.
Spoko. Jak Wakacje? - Na moje nieszczęście urosła i już nie mogę patrzeć na nią z góry. Słabo mi z tym. Teraz te głębokie, błękitne oczy wpatrują się we mnie jak na przesłuchaniu.
Ok. Powinieneś kiedyś wpaść do Nory. Chociaż nie wiem, czy mój ojciec nie zszedł by na zawał. - zaczeliśmy się śmiać. Nagle wysoki podmuch wiatru, który rozwiał włosy Ginny. Nagle zorientowałem się, że pociąg odjechał. Ginny zaczęła krzyczeć, żeby się zatrzymał. Oczywiście to nie pomogło.
- Co teraz?! Zostaliśmy na peronie! Malfoy co mamy robić?!! - Nie miałem pojęcia, ale nie wypadało tego powiedzieć.
Wiesz, że ja i Fleur Delacour od wczoraj się spotykamy? - Niby co miałem powiedzieć!!!
Co? I mówisz mi o tym teraz? W takim momencie?!!!!! - Ginny wyglądała jakby miała wybuchnąć.
Ooooooo, chciałam powiedzieć żee,,too..... to.. bardzo... no,,fajnie. - Nie wierzyłem jej, ale grzecznie się uśmiechnąłem.
Dzięki. To co teraz robimy?
BO JA WIEM!!!!! - Ja w sumie też nie miałem pojęcia co robić.
Masz miotłę do quidditcha, prawda? - W tym momencie wpadł mi pewien pomysł. Kilka minut Potem lecieliśmy na miotłach tuż nad pociągiem.


                                                   
                                                          STEVANNIE

 Wstałam dziś o ósmej. Mój podły, starszy brat, Martin.
Stev nie miałaś przypadkiem iść do szkoły? - Ten koleś tak cholernie wkurwia.
Nie chce mi się.
Mam gdzieś co ci się chce, a co nie.
Wal się. - powiedziałam uprzejmie
Wstawaj buraku!
Dobra, ok luzuj.

            ************************************************************** 02 godz. potem


W liceum Sharpstown jest tradycja robienia sobie jaj z najfajniejszych osób.
No, dobra nie z najfajniejszych tylko z moich znajomych i mnie. A oto zbliża się mój największy wróg, Mindy Call. To siostra mojego faceta, która próbuje uprzykrzyć mi mój już i tak ciężki żywot.
A oto i ona: Mindy, Lola, Tanya i facet Mindy, Poll. Wszyscy czworo są w klubie pływackim.

               






VS.
                                                                        



A oto idzie królowa pomarańczek i jej sługusy. Pewnie mnie zauważyła.
UUUuuuu Burakówa. Przyszłaś?
Siemasz Pomarańczko. Jak twoje wrzody? - lubię jej dogryzać. Nie zdążyła odpowiedzieć. Poszłam sobie. Bardzo chciałam zobaczyć jej reakcje, ale nie mogłam, bo na początku korytarza stał minister magii Korneliusz Knot.
Tssa, uciekaj, mhm. Tak uciekaj Burakówo! - Psuje mi przykrywkę. Hermiona powiedziała mi o magii, wiem o wszystkim. Teraz ministerstwo mnie ściga.

  
                                                        GINNY

Ja i Dracon lecieliśmy na miotłach tuż nad expresem Hogwart. Świetnie się latało. Kiedy dotarliśmy
do Hogwartu udaliśmy, że wysiadamy z pociągu, jak gdyby nigdy nic ;) Kiedy ''wysiadaliśmy'' Hagrid spytał nas jak podróż, a Draco stwierdził, że w pociągu strasznie się nudził. O mało nie umarłam ze śmiechu. Oczywiście w wielkiej sali wszystko wróciło do normy. Obraził mnie, ja jego i poszliśmy do swoich stołów.